FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Dlaczego Unsound stał się najważniejszym polskim festiwalem?

„Może wydawać się zaskakujące, że tak postępowa idea rozwinęła się w konserwatywnym Krakowie" – pisze Mateusz Kazula

Kadr z dokumentu „Rave New World", który możesz zobaczyć poniżej

Mateusz Kazula jest jednym z najciekawszych didżejów i producentów muzyki elektronicznej na polskiej scenie. Poprosiliśmy go, żeby wskazał, co decyduje o wyjątkowości Unsound Festivalu.

Wszystko zaczęło się w roku 2003 jako seria niezobowiązujących wydarzeń w małych krakowskich lokalach. Od tego czasu formuła urosła do tygodniowego święta muzyki elektronicznej i sztuk wizualnych. Może wydawać się zaskakujące, że tak postępowa idea rozwinęła się w konserwatywnym Krakowie, który zazwyczaj kojarzony jest z Piwnicą pod Baranami, zachowawczym Sacrum Profanum i Światowymi Dniami Młodzieży. Unsound bez żenady łączy w swoim programie energetyczne sety didżejskie z bardziej złożonymi performansami, zapraszając do współpracy tak legendarne postaci jak Brian Eno, Carl Craig czy Robert Henke. Co więcej, wiele projektów i kolaboracji zostało powołanych specjalnie na potrzeby festiwalu i dodaje mu prestiżu jako „instytucji" artystycznej i networkingowej. Wystarczy wspomnieć pomysł stworzenia perfum na bazie trzech kompozycji: basowej, noisowej oraz dronowej. „Ephemera", bo tak zatytułowano projekt, połączył wysiłki Tima Heckera, Bena Frosta, Kode 9 oraz genialnego perfumera Gezy Schoena.

Reklama

Załoga THUMP odwiedziła kulisy Unsoundu. Sprawdź, co tam zobaczyli:


Być może największą zaletą Unsoundu jest to, że zaczął się jako hobby i potem przerodził w organizację non-profit Tone - Muzyka i Nowe Formy Sztuki. Celem fundacji nie jest maksymalizacja zysku, stąd brak sponsora tytularnego i jakichkolwiek stricte komercyjnych skojarzeń. Pomysłodawcy współpracują z miejskimi władzami, choć nie zawsze jest to w smak lokalnej społeczności. W roku 2015 kuria zaprotestowała przeciwko koncertowi Current 93 w kościele św. Katarzyny. Z drugiej strony dzięki udostępnieniu publiczności wnętrz Hotelu Forum, ten ikoniczny, brutalistyczny obiekt zyskał drugie życie. Podobnie zaaranżowanie występów w słynnej kopalni soli w Wieliczce jest znakomitym przykładem na kompromis między zabytkowym środowiskiem a nowoczesną popkulturą.

Każda z pięciu ostatnich edycji Unsoundu miała wybrany motyw przewodni, były to w kolejności: „Horror", „Future Shock", „The End", „Interference", „The Dream" i „Surprise". Leitmotiv nie jest jedynie melodyjnym hasłem, które decyduje o identyfikacji wizualnej wydarzenia. W 2015 roku tytułowa "niespodzianka" w kluczowy sposób wpłynęła na odbiór całej imprezy. Założeniem była gra z konwencją line-upu poprzez całkowite zatajenie połowy występujących gości. W efekcie zaburzyło to typową dynamikę festiwalowego timetable, gdy większość słuchaczy przychodzi głównie na największe gwiazdy.

Reklama

Posłuchaj, to do ciebie. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Wymuszało to od odbiorców pozbycia się stereotypowych oczekiwań oraz innego, bardziej czujnego słuchania. Mało która impreza odważyłaby się na taki krok, bo w dobie ogromnej spekulacji na hajpie i chwilowej rozpoznawalności, jak najwcześniejsze podanie informacji o przyjeżdżających artystach jest na wagę złota. Tutaj warto jeszcze wspomnieć o podejściu organizatorów do polskich muzyków. W przeciwieństwie do częstej praktyki festiwalowej, rodzimi twórcy nie są zapchajdziurami i nie występują w porach obiadowych. Równie ważna wydaje się dla Unsoundu polityka gender balance.

Unsound pozostaje w pewien sposób bezkonkurencyjny, bo nigdy nie do końca wiadomo, czego się po nim spodziewać. Pokonał już granice geograficzne, kuratorując eventy w Nowym Jorku, Londynie, Toronto czy Adelajdzie. Swojego innowacyjnego ducha wyeksportował również do Tbilisi, Batumi, Mińska, Pragi i Bratysławy. Mimo wszystko, Kraków wciąż pozostaje jego kwaterą główną i póki co nie zanosi się na żadne zmiany.